niedziela, 14 lipca 2013

"Książka twarzy" - Marek Bieńczyk

Tytuł: Książka twarzy
Autor: Marek Bieńczyk
Wydawnictwo: Świat Książki
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2012
Liczba stron: 448
Moja ocena: 9/10

„Książkę twarzy” poleciła mi moja polonistka. Kobieta jest surowa i wymagająca,  nie daje swoim uczniom wytchnienia o czym przekonałam się na własnej skórze. Jednak polecane przez nią książki zawsze są trafione i zawsze okazuje się, że warto było jej posłuchać. I tak o to jakiś czas temu wypożyczyłam ten tytuł w bibliotece.

„Książka twarzy” to zbiór esejów pana Bieńczyka dotyczących… wszystkiego. W jednej książce autor opowiada nam o swoim dzieciństwie, ulubionych zabawach i miejscach gdzie grywał z przyjaciółmi w piłkę lub tenisa, ale również o klasykach literatury lub współczesnych artystach. Na okładce książki jest napisane „Poza siecią też można mieć swój profil”. Jest to według mnie bardzo trafne hasło. Chyba każdy z nas na „fejsie” udostępnia swoje ulubione pliki, ocenia różne rzeczy, wyraża siebie i pokazuje co myśli. Pan Bieńczyk robi to samo w swojej książce jednak w trochę bardziej przemyślany sposób. Każdy dotyczący czegoś innego rozdział wydaje się być nowym postem w którym dogłębnie analizowany jest konkretny problem.

Muszę przyznać, że wiele spostrzeżeń zawartych w tej książce bardzo do mnie trafiło. Czytałam tą książkę w trakcie wycieczki we Włoszech w której jednym z punktów było zwiedzanie Wenecji. Jest według mnie bardzo piękne miasto, jednak dzielnica św. Marka, która jest punktem turystycznym Wenecji i w której znajdują się miejsca przeznaczone do zwiedzania a turyści raczej nie zapuszczają się poza nią jest dla mnie przereklamowana. Dookoła jest ogrom ludzi biegających za tym, żeby tylko zrobić sobie zdjęcie z gondolą w tle. Wszystko dzieje się w ogromnym ruchu. Sama przyłapywałam się na tym, że zamiast podziwiać niektóre piękne miejsca przechodziłam koło nich pośpiesznie. Pizze zjadłam na stojąco, kawę wypiłam w ciągu dwóch minut. Dopiero kiedy weszłam w pozostałe dzielnice Wenecji poczułam tą magię. Tam nie było pośpiechu i gwaru. Wtedy dopiero stwierdziłam, że Wenecja pomimo wielu swoich wad jest naprawdę piękna i uwodzicielska. Kiedy byłam w drodze do hotelu w którym miałam spędzić najbliższą noc kolejny rozdział, który na mnie czekał był właśnie o Wenecji. Autor idealnie opisał to co spotkało mnie kilka godzin wcześniej. Zauważając, że nie jest to problem tylko tego włoskiego miasta, ale problem sięgający coraz więcej miejsc na świecie.

Takich fragmentów, które wywierały na mnie wrażenie jakby były wyciągnięte prosto z życia nie tylko mojego, ale myślę że większości z nas było wiele. Dlatego uważam, że książka ta jest czymś wartym przeczytania, żeby uświadomić sobie rzeczy które mają miejsce dookoła nas. Niestety były momenty podczas których lektura mnie nudziła. Może nie było ich zbyt wiele, ale jednak. A jako, że jestem czytelnikiem który bardzo zwraca uwagę na takie rzeczy i któremu bardzo przeszkadzają takie fragmenty jest to duży minus. Są to moje prywatne odczucia i równie dobrze coś co mnie nudziło dla was może być porywające, jednak jestem szczera i mówię jak jest. Bywało, że język wydawał się mi przesadzony. Rozumiem, że „Książka twarzy” jest pozycją dla wymagającego czytelnika za którego ja się uważam tylko w połowie, ale czasem gubiłam się w plątanie trudnych słów, określeń czy francuskich albo łacińskich cytatów, których w ogóle nie rozumiałam. Zdaję sobie sprawę, że to wynika z mojej niewiedzy i być może momentami ignorancji, ale myślę że nie każdy z nas ma obowiązek znać przytaczane sentencje czy aluzje. Pomimo tych kilku wad zdecydowanie polecam.

Ta recenzja bierze udział w wyzwaniu - "Polacy nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę!"

2 komentarze:

  1. Myślę, że wydawnictwo powinno tłumaczyć jednak sentencje - takie książki z pewnością są ambitniejszą lekturą, jednak nie powinno się utrudniać mniej wyrobionym czytelnikom przyswajać jej treść.

    OdpowiedzUsuń